wtorek, 26 lipca 2016

DECYZJA!

Kochani! Podjęłam decyzję!
Rozdziały i wgl bloga usuwam! Historia ta będzie kontynuowana po 
skończeniu opowiadania na pierwszym blogu!


Wyjaśniając dokładnie!
Usuwam bloga, ale założę go od nowa po skończeniu I Hope It Will Be Better
Rozdziały i historia będą dokładnie te same, ponieważ widzę, 
że podoba się wam ta historia xd
 Dziękuję wam za wytrwałość, każdy komentarz i samą obecność!
Nie rozstajemy się przecież na zawsze!
Jeśli chcecie czytać tą historię, to na pierwszym blogu będzie notka!
Kiedy wrócę, a właściwie zacznę od nowa?
Myślę, że jak dobrze pójdzie, to wrzesień/październik...
JESZCZE RAZ SERDECZNIE WAS ZAPRASZAM NA 


Dziękuję i kocham Was!

LBA #1

Nominowała mnie
Dziękuję bardzo i przejdźmy do pytań!

1. Jaką cechę byś w sobie zmieniła.
Chyba za dużo gadam xd

2. Jaką chciałabyś mieć supermoc?
Nie wiem xdd chciałabym móc latać!!
Być wolna i latać w przestworzach!!

3. Czy masz/miałaś swojego ulubionego misia z którym się nie rozstawalas? Jak sie nazywa?
Miałam, ale nie pamiętam jak go nazywałam... To był taki duży pluszowy pies xdd

4. Co mogłabyś robić bez końca?
Jeść, spać i oglądać seriale xddd
I spotykać się z moimi przyjaciółmi!

5. Wierzysz w reinkarnację?
Czej, co to było... A, eee, nie xdd

6. Jeśli mogłabyś to w jakie zwierzę byś się zmieniała i czemu?
Byłabym ptakiem albo kotem.
Ptaki latają a koty robią co chcą i śpią XD

7. Co byś z chęcią teraz zrobiła a nie możesz?
Spotkała się z moją przyjaciółką, ale jestem na drugim kontynencie,
jakieś 9000km od niej xdd
8. Co sądzisz o tegorocznym Euro?

Szkoda, że Polska odpadła, bo serio grali świetnie w porównaniu do poprzednich lat!!
*a wygrana Portugalii, która grała.. no wiecie jak... porażka*

9. Gdybyś mogła w jaką osobę byś się zmieniła?
W... Nie wiem...

10. W jakiej  książce chcialabys się znaleźć?
W... Rywalkach! Całej serii!

Nie nominuję niestety nikogo! Na pytania odpowiadałam już dawno, ale wstawiam po jakimś miesiącu xd

środa, 13 lipca 2016

#Rozdział 3 ~"Pierwsza i ostatnia"

Biegłam co tchu na stację, a łzy ciekły mi strumieniami po twarzy. Nie mogłam złapać oddechu, ale nie przejmowałam się tym. Nie liczyło się nic. Dobiegłam do kasy i zakupiłam bilet do Port Talbot. Ignorując ciekawskie spojrzenia ludzi udałam się do pustego przedziału. Na moje szczęście pociąg ruszył i już nikt nie miał szansy się dosiąść.
                                          
                                                                                  ~***~

Stojąc pod domem mojej babci nie miałam pojęcia co zrobić. Zrezygnowana i zmęczona życiem wrzuciłam list pod drzwi i udałam się na plażę. Chciałam tam spędzić ostatnie chwile mojego życia. Poczuć się tak, jakby nic się nie wydarzyło.

    Kochana Babciu!

Nie mogę już tak dłużej żyć, wybacz mi.
Mam nadzieje, ze zrozumiesz moją decyzje
Niekochane i samotne dziecko w świecie zła, strachu, paniki
Byłaś jedyną osobą która mi została
Kocham cię.
Wiem, że śmierć mojego taty była dla ciebie równie bolesna jak dla mnie
Żałuje tylko jednego
Że to nie ja wtedy zginęłam. 
O nic nie proszę, chce tylko powiedzieć dwa słowa
Kocham i przepraszam


                                                                                                         

                                                                                                        Hopeless


Znalazłam ustronne miejsce, gdzie nikt nie przychodził. Piękna zatoka, niestety pusta, samotna i zapomniana. Jak ja. Zdjęłam buty i zanurzyłam nogi w wodzie. Fale rozbijały się o moje nagie łydki. Jest jeszcze jedna osoba, z którą muszę się pożegnać, zobaczyć.
~Leo?
~Tak?
~Możemy... Się spotkać? Teraz?
~Jestes w Port Talbot?
~Tak. Błagam, przyjdź na plażę, do zatoki. Nazywa się Zatoką Samobójców.
Nic nie odpisał. Olał mnie. Nie chce mnie spotakać. Jednak w głębi mojej duszy miałam nadzieje, że jednak przyjdzie.

Gdzieś tam, w głębi serca znajduje się promyczek nadziei, że jednak przyjdzie. Mała nadzieja na wszystko ukryta poza horyzontami duszy. Zamknięta w małym pudełku, do którego klucz znajduje się poza horyzontem. W piątej, ciemnej odchłani, z której nikt go nie wydostanie. Gdy człowiek wrzuci w pustkę swoją nadzieję, umiera.

Wrzuciłam kartkę do morza patrząc, jak woda zmywa atrament, a po chwili na rozmoczonym papierze nie ma już nic. Zniknęło. Jak moje życie.
Czekałam na niego.
10...
20...
30...
40minut...
Nie przyjdzie. Ostatnia wiadomość.
~Przepraszam. Kocham cię.
Jak to jest czuć, że żyje się będąc martwym? Z uczuciem pustki i rozpaczy w sercu? Kiedy nie zostaje już nic? Po co komu takie życie? Jestem świadoma swojej decyzji. Nie chce już tak żyć. Jeżeli można to nazwać życiem. Nie czułam już bólu, strachu... Nie czułam nic.

~Człowiek który nie czuje już nic, może poczuć już tylko opuszczające go życie. Tylko to go uszczęśliwi. A czy to nie wspaniale poczuć szczęście tuż przed śmiercią? ~

Wyjęłam tabletki nasenne z plecaka, butlekę wódki i żyletki. Jak to skończyć, to raz a porządnie. Połknęłam wszystkie tabletki, popiłam alkoholem, a na koniec podcięłam sobie żyły. Czułam szczęście. Wreszcie będę szczęśliwa. Tylko tego pragnę. Samobójstwo to nie zawsze musi być coś strasznego. To często ostatnia deska ratunku do odzyskania upragnionej radości.

__________________________________________
Wracam, usunęła mi się notka... Fajnie...
Dobra, w skrócie.
Mamy trzy opcje!
1. Zawieszam bloga do skończenia pierwszego.
2. Rozdziały są raz na miesiąc, ale są krótkie i nie do końca dobre. 
3. Usuwam bloga, a po zakończeniu pierwszego wracam z tą historią, ale rozdziały będą po poprawiane.
A! Zastanawiam się nad historią na wattpadzie.
Myślę, że mogłabym wrzucić tą historię albo pierwszego bloga...
Albo coś nowego i innego!
Ale nie wiem, czy wyrobie z blogiem...

piątek, 17 czerwca 2016

#Rozdział 2 ~"Umieram, to mnie zabija"

~Cieszę się, że tobie i Melissie się układa... Lubię ją.

~ Nawet nie wiesz jakie to dla mnie ważne, że ją akceptujesz. 

~Polubiłam ją już od momentu, kiedy przedstawiła mi się na skype'ie mówiąc "Hej, jestem Melissa Mitchie, przyjaciółka Leo, miło mi cię poznać, dużo o tobie słyszałam". xD

~hahaha, wiem xddd Ona ciebie też polubiła xd możesz teraz rozmawiać?

~ nie, matka usłyszy...

~jasne, rozumiem...

~Leo? Nie myślałeś kiedyś nad tym, żeby uciec? rzucić to wszystko w cholerę i wyjechać?

~Kiedyś... Ale to było dawno...

~ Wtedy, kiedy cie prześladowano?

~Taaa.. Hope! Nie myśl nawet o tym!

Rzuciłam telefon na szafkę i przykryłam się kocem. Nie chcę już dłużej o tym myśleć, bać się każdego następnego dnia. Leo ma już to dawno za sobą, ma przyjaciela, który go wspiera, ale on i tak sobie świetnie radzi. A ja? A ja każdego dnia budzę się wystraszona. Wiem jaki będzie następny dzień.

                                                                       ~***~

Cała w nerwach weszłam do mojego piekła. Dla większości szkoła to miejsce spotkania ze znajomymi, miejsce, w którym można zdobyć wiedzę. Nie dla mnie. Dla mnie to istne piekło, sala tortur. Coś, z czego chce się jak najszybciej uciec i już nie wracać. Miałam nadzieję, że moi prześladowcy są już na lekcji, ale jak to mówią, nadzieja matką głupich. Poczułam silne szarpnięcie i zanim zdążyłam zorientować się co się stało, leżałam na ziemi z obolałym nosem, z którego ciekła krew. Do oczu napłynęły mi łzy gdy przeszyła mnie kolejna fala bólu. Jednym ruchem ktoś postawił mnie na nogach i spojrzał wrogo w oczy.
-Ładnie to się tak spóźniać na lekcje?
Nie odpowiedziałam na pytanie, bo moja szczęka odmawiała współpracy.
-Odpowiedz na pytanie, kiedy ktoś cię o coś pyta!
Ręka Nathe'a świsnęła mi tuż przed twarzą. Posłałam mu spojrzenie pełne rozpaczy i strachu, ale chłopak pozostał obojętny.
-Nie ważne, Hopeless malutka, powiedz mi... Jakie to uczucie zostać zgwałconą?
-Co..? Przecież ja...
Poczułam na sobie zimne i wredne spojrzenie Eveline, gdy czyjeś ręce złapały mnie mocno za ramiona i nogi. Rozpoznałam Natha i Jona. Wiedziałam, że Eveline stoi przy drzwiach i wszystko nagrywa. Blondyn przycisnął mnie do podłogi siadając na mnie okrakiem. Patrzył mi prosto w oczy. Nie było w nich ani krzty współczucia. Próbowałam się wyrwać i krzyczeć, jednak chłopak był zbyt silny. Przycisnął mi rękę do ust dla pewności, że nikt nas nie usłyszy. Poczułam, jak drugi z nich ściąga mi spodnie, a Jon w tym czasie zdarł ze mnie bluzkę. Przypatrująca się tej scenie szatynka podeszła do mnie i zakneblowała mi buzię koszulką dając mi przy okazji z pięści w twarz. Czułam przygniatające mnie ciała chłopaków, a rany, które zadawali mi co chwile okładając pięściami pulsowały tępym bólem.Stałam się ich marionetką. W tamtym momencie zapragnęłam umrzeć. Byłam bezbronna w stosunku do dwóch silnych chłopaków. Czułam ich dotyk w każdej części mojego ciała. To uczucie jest nie do opisania. Potworne. Wszystko widziałam jakby przez mgłę. Poczułam ogromy ból rozchodzący się po moim ciele i wtedy zrozumiałam co się przed chwilą stało.



                                                                        ~***~
Ocknęłam się przywiązana do rury, zakneblowana i zamknięta w toalecie. Wszystko mnie bolało. Czułam wstręt do mojego ciała. Nie mogłam pojąć co się stało wcześniej. Ledwo przytomna zdołałam się rozwiązać. Byłam bez ubrań. Moja odzież gdzieś zniknęła, a ja siedziałam pobita i naga w łazience. Przypomniało mi się, że w plecaku mam strój na wf, który od razu narzuciłam na siebie. Ile sił w nogach pobiegłam do domu krztusząc się łzami. Czułam na sobie spojrzenia innych ludzi. Nie chciałam, aby ktokolwiek mnie widział. Wparowałam do domu, wzięłam szybki prysznic i przebrałam się. Chwyciłam za kartkę i długopis, a łzy zaczęły lać się z moich oczu strumieniami.

 Nie potrafię już tak dalej żyć. Nie radzę sobie z tym.
Nie szukaj mnie. Kiedyś się odezwę.
Ale pewnie i tak się tym nie przejmiesz.
Zrób dla mnie tylko jedno.
Nie zgłaszaj tego nigdzie, pozwól mi odejść.
Wiem,że nic dla ciebie nie znaczę.
Nienawidzisz mnie. Wiem o tym.
Ja ciebie też.
                      Hopeless
Spakowałam plecak i wybiegłam z domu.

-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Powracam po prawie miesiącu! Po przeczytaniu komentarza Asi usiadłam i coś napisałam!
To jet chore, wiem, nie planowałam tego xD
Taki przypływ weny nagle, ale co będzie dalej to nie wiem xD
Nie będę się rozpisywać, ale dziękuję wszystkim komentującym!
Kocham was!!!!

środa, 25 maja 2016

#Rozdział 1 'Mój inetrnetowy przyjaciel



Minęły już dwa miesiące od momentu, kiedy pierwszy raz
napisał do mnie Leondre.
Leo jest moim internetowym przyjacielem.
Czy wniósł wiele do mojego życia ja te wszystkie
IBFF do cudzego?
Nie wiem. Ale wniósł do niego chociaż
trochę szczęścia. Mogę odpłynąć i zapomnieć
o wszystkim gdy z nim piszę.
W szkole nikt nie daje mi spokoju.
Wręcz przeciwnie, jeszcze bardziej się
rozkręcają.
A mama i ten jej fagas?
Rzygać mi się chce jak na nich patrzę.
Mają mnie totalnie w dupie.
Leondre też był kiedyś prześladowany w szkole.
Bardzo dużo dają mi jego rady
jak sobie z nimi poradzić.
Bardzo szybko się do niego przywiązałam.
Nie wyobrażam sobie, że miałby teraz zniknąć z 
mojego życia.
Zwierzyłam mu się ze wszystkiego.
Tylko on mnie rozumie i wspiera.
Jestem mu bardzo za to wdzięczna. Do tego jest nieziemsko
przystojny. Gdyby to nie była przyjaźń przez
internet, powiedziałabym, że coś do niego czuję.
Niestety, mieszka na drugim końcu Wielkiej Brytanii.
On mieszka w Port Talbot, a ja w Dover.
Pewnie nigdy się nie spotkamy...

~Hopeless


Patrzyłam jak płomień zapalniczki podpala róg kartki. Po chwili całą zajął ogień. Wyrzuciłam resztki do zlewu i spojrzałam na telefon. Nowa wiadomość. Otworzyłam Messnegera. Wyświetliło się, że zostałam dodana do jakiejś konfy. "Mała Szmata Hopeless". Super... Wolę nie wchodzić w wiadomości. Za bardzo się boję. To zaboli. Odłożyłam komórkę na stół, ale ta po chwili znowu zaburczała. Spojrzałam na wyświetlacz. Leondre Greys.

*Hejka, co tam?
*Jak zawsze. A u cb?
*Ej, mała, co się stało? Mów natychmiast!
*Nic...
*Akurat.
*Czy to była kropka nienawiści?
*Do Ciebie? Zawsze :*
*Uhg... Grabisz sobie Leo.
*No proszę, niby prześladowana, a jaka pyskata!

Do oczu napłynęły mi łzy. Nie wiedziałam co mam mu odpisać. Wiedział, że nie lubię kiedy wspomina o moim życiu. Fakt, staram się zlewać to co się dzieje w szkole, ale tak się nie da. To rani mnie najmocniej na świecie. Nie jestem typem nieśmiałej, słabej osóbki. Wręcz przeciwnie, więc dla czego obrali sobie mnie na cel? Od czasu wypadku bardzo się zmieniłam... Zamknęłam w sobie. "Ofiara losu", "ciota", "sierota bez ojca". Nie mają pojęcia jak to boli... Ja na prawdę chcę wrócić do dawnego życia. Ale bez żadnego wsparcia... Nigdy mi się to nie uda.

*Jezu, Hope, przepraszam! To nie miało tak zabrzmieć!
Przepraszam... :'(
*Już jest okej Leo...
*Kłamiesz. Nic nie jest okej. Hope, musisz wrócić do normalnego życia.
Zrób to dla mnie, błagam...
*Leo, to nie jest takie proste... Ja... Nie potrafię...
*Dasz radę, wierzę w ciebie❤
*Nie wiem Leo... Przez rok nikomu nie udało się mi pomóc... Dlaczego nie możemy się spotkać?
*To nie jest takie proste... Kiedyś...
*Dobrze... Muszę już kończyć, papapapa❤
*Pa...

Rzuciłam telefon na łóżko i położyłam się obok niego. Dlaczego to wszystko musi być takie trudne? Pisać do kogoś, kogo nie znam, przez internet... To jest proste... Gorzej w życiu codziennym. Traumy powracają. Boję się jeździć samochodem. Ciągle mam w głowie te wydarzenia. Matka. Szkoła... Chciałoby się zasnąć i już nie obudzić. Dlaczego nie mogę być na prawdę taka jak w mojej głowie?
Nawet nie wiedziałam kiedy Morfeusz porwał mnie do swojej krainy ...

                                    ~***~

-Zostawcie mnie! Błagam!
Krzyk ledwo wydostał się z mojego gardła. Nie miałam już siły. Przygotowałam się na kolejny cios, ale ten na szczęście nie nadszedł. Miałam rozcięty łuk brwiowy, wargę i cały w siniakach brzuch. Ktoś mocno mną szarpnął i podniósł na nogi. 
-Dlaczego wy to robicie? Dlaczego akurat ja?
-Bo jesteś ofiarą losu Hopeless. Beznadziejna. Takie jak ty nie mają prawa do życia.
-Zostaw mnie już.. Zrozumiałam. Czego jeszcze ode mnie chcesz?
-Przeprosin. Za to, że żyjesz. Nie uważasz, że należą się nam przeprosiny? Codziennie musimy się z tobą użerać, znosić twoją obecność.
-Prze...Przepraszam... Macie racje. Nie powinnam żyć.

Po tych słowach chłopak puścił mnie, a ja osunęłam się na podłogę. Cała banda prześladowców zdążyła już opuścić toaletę. Wyplułam krew do umywalki i udałam się na lekcje.

                                                                                ~***~
-Hopeless! Zejdź na dół! Natychmiast!
Powolnym krokiem zeszłam do salonu. Mama i ten jej facet siedzieli na fotelach.
-Usiądź Hope.
-Nie mów do mnie Hope. Tak mówił do mnie tylko tata. Ty nim nie jesteś i nigdy nie będziesz.
-Nie pyskuj.
-Bo co? Nie będziesz mi mówił co mam robić!
Czułam jak cały gniew który do tej pory w sobie dusiłam wydostaje się na zewnątrz. Taka już jestem. Bezsilna. Nie radzę sobie z tą sytuacją, z facetem, który próbuje zastąpić mojego tatusia.
-Siadaj Hopeless. Nie dyskutuj i nie odzywaj się tak do Matta. 
-Bo akurat ty też możesz mi mówić co mogę a co nie. Matka od siedmiu boleści!
-Hopeless!-Krzyk odbił się echem po całym domu. - Siadaj. Co to za jedynki? Cała masa jedynek?! Jak tak dalej pójdzie to nie zdasz do następnej klasy!
-A od kiedy to ja cie interesuje? Od kiedy interesujesz się moimi ocenami? Moim życiem?! Nic o mnie nie wiesz! Masz mnie totalnie w dupie! Wiesz co?! Pierdol się! Nienawidzę cię!
Odwróciłam się na pięcie i pobiegłam do swojego pokoju. Zdążyłam jeszcze usłyszeć jak matka mówi "Boże, co za bahor, same utrapienia z nim". Potrzebuje Leo.

*Jesteś? Potrzebuje z kimś pogadać...
*Jasne, co się stało?
*Pokłóciłam się z matką...
*Będzie dobrze... <3
*Wiesz jak jest Leo...
*Wiem, ale ja w ciebie wierzę!
* *smile* dziękuję Leo <3 Pogadajmy o czymś innym... Muszę się od tego oderwać.
*Jasne, o czym?
*Hahahahah, nie wiem, zaproponuj coś. Albo wiem! Jak tam twoje życie towarzyskie?
*Hope!! Przestań! A tak serio, to jestem z Mitchie! Nawet nie wiesz jak się cieszę!

Uśmiechnęłam się czytając swoje imię. Dawno nikt mnie tak nie nazywał. Nie pozwalałam nawet nikomu używać tego imienia. Ale on mógł... Po prostu... Czułam, że w jakiś sposób on to rozumie. Nadzieja zamiast Beznadzieji... Dla niego właśnie jestem Hope...  Pozwalam mu tak na siebie mówić, bo wiem, że mu na mnie zależy i mu ufam.

--------------------------------------------------------------------------------------------------------------

No i mamy 1 rozdział!
Mi się nie  podoba... Jest jakiś taki nudny...
Nie miałam weny na pisanie tego rozdziału...
Na razie skupiam się na I Hope It Will Be Better!
Nie wiem co wam tu napisać, bo jest po północy, a ja jestem padnięta!
Nie mam pojęcia kiedy next, bo i tak ten rozdział jest szybko...
A teraz te podciąganie ocen... Masakra...
Ale jeszcze miesiąc!!!! I wakacje!!!
Dobra, jakby co to dopiszę!
Buziaki xoxo
 

czwartek, 19 maja 2016

#Prolog ~Dzień, od którego wszystko się zaczęło...


Cześć, jestem Hopeless.
Tak. Moje imię idealnie opisuje moje życie.
Mnie.
Beznadziejna.
Taka właśnie jestem. Beznadziejna.
Jedna, wielka, chodząca porażka.
Pytacie się, czy jest takie imię?
Nie. Nie ma.
Tak na prawdę nazywam się
Hope Lie Silver.
Połączyłam to i teraz wołają na mnie
Hopeless.
Nad moim imieniem można się długo zastanawiać. To na pewno. Ale nie o to teraz chodzi.
Mam 15lat i mieszkam w Londynie.
Nie mam przyjaciół, idoli... 
Nie mam nikogo.
Rodzice mnie nie kochają.
Dosłownie. Matka kiedyś powiedziała mi to w twarz.
Jestem nieplanowanym dzieckiem.
Wpadka po imprezie.
Nigdy mnie nie chcieli, nie kochali.
W szkole jestem obiektem kpin.
Szydzą ze mnie, wyzywają.
I nie tylko...
Jestem z tym zupełnie sama.
Wszystko przez ten wypadek.
Rok temu brałam udział w wypadku drogowym. Od tamtej pory nie potrafię żyć normalnie.
Na ciele zostały mi blizny,
których nigdy nie zaakceptuje.
Boję się jeździć samochodem,
ukrywam się przed ludźmi.
Nosze ubrania zakrywające każdy skrawek
mojego ciała.
Jakby to miało ukryć mnie przed światem.
Chodziłam do wielu psychologów.
Ale to nic nie dało.
Ludzie powtarzają mi, że wiedzą co czuję,
wiedzą jak mi z tym ciężko. Składają kondolencje z powodu śmierci ojca.
Ale prawda jest taka, że oni nic nie wiedzą.
To tylko puste słowa.
Coś, co należy powiedzieć z grzeczności.
Przez tą tragedię straciłam wszystko.
Jedyną osobę, którą kochałam
i która kochała mnie.
Mój tata.
Osoba, dzięki której żyje.
To on przekonał moją matkę, żeby mnie urodziła.
Zginął wtedy, by mnie chronić.
Swoim własnym ciałem zasłonił mnie przed bezpośrednim uderzeniem.
Ale ja wiem, że on mnie nie opuścił.
Jest gdzieś tutaj. Opiekuje się mną.
Jest moją nadzieją, tak jak ja byłam dla niego. To on wybrał dla mnie imię Hope.
Byłam jego małą nadzieją.
Nadzieją na lepsze jutro.
Przede mną jeszcze długa droga do normalności.
Być może jedynym wybawieniem,
będzie śmierć.



Wpatrywałam się w zapisaną kartkę papieru. Po chwili namysłu zgniotłam ją i tak jak każdą poprzednią wrzuciłam do kominka. Nie wiedząc co ze sobą zrobić wzięłam telefon i usiadłam wygodnie na fotelu. Weszłam na Kika i zaczęłam szukać nowych ludzi. Kogokolwiek z kim mogłabym porozmawiać. Do tej pory jedynym sensownym rozmówcą jest mój setny psycholog. To właśnie on zaproponował mi, żebym pisała listy do samej siebie. Wyrażała na nich swoje uczucia, emocje. Czy to mi pomaga? Sama nie wiem.
Po chwili napisał do mnie jakiś chłopak.

---------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Hejhejhejhej!!
No i mamy prolog!
Jak wam się podoba? Bo mi się podoba!
No więc czy ktoś z was chciałby mi pomóc z tłem?
Jakby co to pisać na priv :)
Jak na razie rozdziały tutaj będą pojawiać się rzadko,
bo chcę skończyć tamtą historię, a do napisania zostało mi jeszcze
 coś koło 18 rozdziałów!
Tak więc do nie wiem kiedy!
~Paula<3