środa, 25 maja 2016

#Rozdział 1 'Mój inetrnetowy przyjaciel



Minęły już dwa miesiące od momentu, kiedy pierwszy raz
napisał do mnie Leondre.
Leo jest moim internetowym przyjacielem.
Czy wniósł wiele do mojego życia ja te wszystkie
IBFF do cudzego?
Nie wiem. Ale wniósł do niego chociaż
trochę szczęścia. Mogę odpłynąć i zapomnieć
o wszystkim gdy z nim piszę.
W szkole nikt nie daje mi spokoju.
Wręcz przeciwnie, jeszcze bardziej się
rozkręcają.
A mama i ten jej fagas?
Rzygać mi się chce jak na nich patrzę.
Mają mnie totalnie w dupie.
Leondre też był kiedyś prześladowany w szkole.
Bardzo dużo dają mi jego rady
jak sobie z nimi poradzić.
Bardzo szybko się do niego przywiązałam.
Nie wyobrażam sobie, że miałby teraz zniknąć z 
mojego życia.
Zwierzyłam mu się ze wszystkiego.
Tylko on mnie rozumie i wspiera.
Jestem mu bardzo za to wdzięczna. Do tego jest nieziemsko
przystojny. Gdyby to nie była przyjaźń przez
internet, powiedziałabym, że coś do niego czuję.
Niestety, mieszka na drugim końcu Wielkiej Brytanii.
On mieszka w Port Talbot, a ja w Dover.
Pewnie nigdy się nie spotkamy...

~Hopeless


Patrzyłam jak płomień zapalniczki podpala róg kartki. Po chwili całą zajął ogień. Wyrzuciłam resztki do zlewu i spojrzałam na telefon. Nowa wiadomość. Otworzyłam Messnegera. Wyświetliło się, że zostałam dodana do jakiejś konfy. "Mała Szmata Hopeless". Super... Wolę nie wchodzić w wiadomości. Za bardzo się boję. To zaboli. Odłożyłam komórkę na stół, ale ta po chwili znowu zaburczała. Spojrzałam na wyświetlacz. Leondre Greys.

*Hejka, co tam?
*Jak zawsze. A u cb?
*Ej, mała, co się stało? Mów natychmiast!
*Nic...
*Akurat.
*Czy to była kropka nienawiści?
*Do Ciebie? Zawsze :*
*Uhg... Grabisz sobie Leo.
*No proszę, niby prześladowana, a jaka pyskata!

Do oczu napłynęły mi łzy. Nie wiedziałam co mam mu odpisać. Wiedział, że nie lubię kiedy wspomina o moim życiu. Fakt, staram się zlewać to co się dzieje w szkole, ale tak się nie da. To rani mnie najmocniej na świecie. Nie jestem typem nieśmiałej, słabej osóbki. Wręcz przeciwnie, więc dla czego obrali sobie mnie na cel? Od czasu wypadku bardzo się zmieniłam... Zamknęłam w sobie. "Ofiara losu", "ciota", "sierota bez ojca". Nie mają pojęcia jak to boli... Ja na prawdę chcę wrócić do dawnego życia. Ale bez żadnego wsparcia... Nigdy mi się to nie uda.

*Jezu, Hope, przepraszam! To nie miało tak zabrzmieć!
Przepraszam... :'(
*Już jest okej Leo...
*Kłamiesz. Nic nie jest okej. Hope, musisz wrócić do normalnego życia.
Zrób to dla mnie, błagam...
*Leo, to nie jest takie proste... Ja... Nie potrafię...
*Dasz radę, wierzę w ciebie❤
*Nie wiem Leo... Przez rok nikomu nie udało się mi pomóc... Dlaczego nie możemy się spotkać?
*To nie jest takie proste... Kiedyś...
*Dobrze... Muszę już kończyć, papapapa❤
*Pa...

Rzuciłam telefon na łóżko i położyłam się obok niego. Dlaczego to wszystko musi być takie trudne? Pisać do kogoś, kogo nie znam, przez internet... To jest proste... Gorzej w życiu codziennym. Traumy powracają. Boję się jeździć samochodem. Ciągle mam w głowie te wydarzenia. Matka. Szkoła... Chciałoby się zasnąć i już nie obudzić. Dlaczego nie mogę być na prawdę taka jak w mojej głowie?
Nawet nie wiedziałam kiedy Morfeusz porwał mnie do swojej krainy ...

                                    ~***~

-Zostawcie mnie! Błagam!
Krzyk ledwo wydostał się z mojego gardła. Nie miałam już siły. Przygotowałam się na kolejny cios, ale ten na szczęście nie nadszedł. Miałam rozcięty łuk brwiowy, wargę i cały w siniakach brzuch. Ktoś mocno mną szarpnął i podniósł na nogi. 
-Dlaczego wy to robicie? Dlaczego akurat ja?
-Bo jesteś ofiarą losu Hopeless. Beznadziejna. Takie jak ty nie mają prawa do życia.
-Zostaw mnie już.. Zrozumiałam. Czego jeszcze ode mnie chcesz?
-Przeprosin. Za to, że żyjesz. Nie uważasz, że należą się nam przeprosiny? Codziennie musimy się z tobą użerać, znosić twoją obecność.
-Prze...Przepraszam... Macie racje. Nie powinnam żyć.

Po tych słowach chłopak puścił mnie, a ja osunęłam się na podłogę. Cała banda prześladowców zdążyła już opuścić toaletę. Wyplułam krew do umywalki i udałam się na lekcje.

                                                                                ~***~
-Hopeless! Zejdź na dół! Natychmiast!
Powolnym krokiem zeszłam do salonu. Mama i ten jej facet siedzieli na fotelach.
-Usiądź Hope.
-Nie mów do mnie Hope. Tak mówił do mnie tylko tata. Ty nim nie jesteś i nigdy nie będziesz.
-Nie pyskuj.
-Bo co? Nie będziesz mi mówił co mam robić!
Czułam jak cały gniew który do tej pory w sobie dusiłam wydostaje się na zewnątrz. Taka już jestem. Bezsilna. Nie radzę sobie z tą sytuacją, z facetem, który próbuje zastąpić mojego tatusia.
-Siadaj Hopeless. Nie dyskutuj i nie odzywaj się tak do Matta. 
-Bo akurat ty też możesz mi mówić co mogę a co nie. Matka od siedmiu boleści!
-Hopeless!-Krzyk odbił się echem po całym domu. - Siadaj. Co to za jedynki? Cała masa jedynek?! Jak tak dalej pójdzie to nie zdasz do następnej klasy!
-A od kiedy to ja cie interesuje? Od kiedy interesujesz się moimi ocenami? Moim życiem?! Nic o mnie nie wiesz! Masz mnie totalnie w dupie! Wiesz co?! Pierdol się! Nienawidzę cię!
Odwróciłam się na pięcie i pobiegłam do swojego pokoju. Zdążyłam jeszcze usłyszeć jak matka mówi "Boże, co za bahor, same utrapienia z nim". Potrzebuje Leo.

*Jesteś? Potrzebuje z kimś pogadać...
*Jasne, co się stało?
*Pokłóciłam się z matką...
*Będzie dobrze... <3
*Wiesz jak jest Leo...
*Wiem, ale ja w ciebie wierzę!
* *smile* dziękuję Leo <3 Pogadajmy o czymś innym... Muszę się od tego oderwać.
*Jasne, o czym?
*Hahahahah, nie wiem, zaproponuj coś. Albo wiem! Jak tam twoje życie towarzyskie?
*Hope!! Przestań! A tak serio, to jestem z Mitchie! Nawet nie wiesz jak się cieszę!

Uśmiechnęłam się czytając swoje imię. Dawno nikt mnie tak nie nazywał. Nie pozwalałam nawet nikomu używać tego imienia. Ale on mógł... Po prostu... Czułam, że w jakiś sposób on to rozumie. Nadzieja zamiast Beznadzieji... Dla niego właśnie jestem Hope...  Pozwalam mu tak na siebie mówić, bo wiem, że mu na mnie zależy i mu ufam.

--------------------------------------------------------------------------------------------------------------

No i mamy 1 rozdział!
Mi się nie  podoba... Jest jakiś taki nudny...
Nie miałam weny na pisanie tego rozdziału...
Na razie skupiam się na I Hope It Will Be Better!
Nie wiem co wam tu napisać, bo jest po północy, a ja jestem padnięta!
Nie mam pojęcia kiedy next, bo i tak ten rozdział jest szybko...
A teraz te podciąganie ocen... Masakra...
Ale jeszcze miesiąc!!!! I wakacje!!!
Dobra, jakby co to dopiszę!
Buziaki xoxo
 

czwartek, 19 maja 2016

#Prolog ~Dzień, od którego wszystko się zaczęło...


Cześć, jestem Hopeless.
Tak. Moje imię idealnie opisuje moje życie.
Mnie.
Beznadziejna.
Taka właśnie jestem. Beznadziejna.
Jedna, wielka, chodząca porażka.
Pytacie się, czy jest takie imię?
Nie. Nie ma.
Tak na prawdę nazywam się
Hope Lie Silver.
Połączyłam to i teraz wołają na mnie
Hopeless.
Nad moim imieniem można się długo zastanawiać. To na pewno. Ale nie o to teraz chodzi.
Mam 15lat i mieszkam w Londynie.
Nie mam przyjaciół, idoli... 
Nie mam nikogo.
Rodzice mnie nie kochają.
Dosłownie. Matka kiedyś powiedziała mi to w twarz.
Jestem nieplanowanym dzieckiem.
Wpadka po imprezie.
Nigdy mnie nie chcieli, nie kochali.
W szkole jestem obiektem kpin.
Szydzą ze mnie, wyzywają.
I nie tylko...
Jestem z tym zupełnie sama.
Wszystko przez ten wypadek.
Rok temu brałam udział w wypadku drogowym. Od tamtej pory nie potrafię żyć normalnie.
Na ciele zostały mi blizny,
których nigdy nie zaakceptuje.
Boję się jeździć samochodem,
ukrywam się przed ludźmi.
Nosze ubrania zakrywające każdy skrawek
mojego ciała.
Jakby to miało ukryć mnie przed światem.
Chodziłam do wielu psychologów.
Ale to nic nie dało.
Ludzie powtarzają mi, że wiedzą co czuję,
wiedzą jak mi z tym ciężko. Składają kondolencje z powodu śmierci ojca.
Ale prawda jest taka, że oni nic nie wiedzą.
To tylko puste słowa.
Coś, co należy powiedzieć z grzeczności.
Przez tą tragedię straciłam wszystko.
Jedyną osobę, którą kochałam
i która kochała mnie.
Mój tata.
Osoba, dzięki której żyje.
To on przekonał moją matkę, żeby mnie urodziła.
Zginął wtedy, by mnie chronić.
Swoim własnym ciałem zasłonił mnie przed bezpośrednim uderzeniem.
Ale ja wiem, że on mnie nie opuścił.
Jest gdzieś tutaj. Opiekuje się mną.
Jest moją nadzieją, tak jak ja byłam dla niego. To on wybrał dla mnie imię Hope.
Byłam jego małą nadzieją.
Nadzieją na lepsze jutro.
Przede mną jeszcze długa droga do normalności.
Być może jedynym wybawieniem,
będzie śmierć.



Wpatrywałam się w zapisaną kartkę papieru. Po chwili namysłu zgniotłam ją i tak jak każdą poprzednią wrzuciłam do kominka. Nie wiedząc co ze sobą zrobić wzięłam telefon i usiadłam wygodnie na fotelu. Weszłam na Kika i zaczęłam szukać nowych ludzi. Kogokolwiek z kim mogłabym porozmawiać. Do tej pory jedynym sensownym rozmówcą jest mój setny psycholog. To właśnie on zaproponował mi, żebym pisała listy do samej siebie. Wyrażała na nich swoje uczucia, emocje. Czy to mi pomaga? Sama nie wiem.
Po chwili napisał do mnie jakiś chłopak.

---------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Hejhejhejhej!!
No i mamy prolog!
Jak wam się podoba? Bo mi się podoba!
No więc czy ktoś z was chciałby mi pomóc z tłem?
Jakby co to pisać na priv :)
Jak na razie rozdziały tutaj będą pojawiać się rzadko,
bo chcę skończyć tamtą historię, a do napisania zostało mi jeszcze
 coś koło 18 rozdziałów!
Tak więc do nie wiem kiedy!
~Paula<3